Obchody w Gminie Dąbrowa Białostocka tradycyjnie rozpoczęły się od uroczystej Mszy Świętej odprawioną przez Dziekana Proboszcza Andrzeja Horaczego w intencji Poległych Żołnierzy i działaczy podziemia niepodległościowego.
W obchodach wzięli udział: Burmistrz Artur Gajlewicz, przedstawiciele Rady Miejskiej z Przewodniczącym Adamem Wojteczko na czele, pracownicy Urzędu Miejskiego, Poczty Sztandarowe OSP Ostrowie wraz z Zarządem Gminnym Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Dąbrowie Białostockiej z klasami mundurowymi. Szkoła Podstawowa w Dąbrowie Białostockiej z Dyrekcją. Harcerze ze sztandarem Armii Krajowej. Nie zabrakło Pana Edwarda Rećko kombatanta, szkół z terenu gminy, Przedstawicieli Solidarności, Służb mundurowych Straży Granicznej z Nowego Dworu, Komisariatu Policji, przedstawicieli MGOK z dyrektorem Maciejem Sulikiem, mieszkańców.
Po nabożeństwie swoje przemówienie okolicznościowe wygłosił Burmistrz Artur Gajlewicz, następnie wszyscy zgromadzeni udali się pod pomnik upamiętniający Żołnierzy AK przy kościele by odśpiewać hymn Polski i złożyć kwiaty i znicze.
Przemówienie Burmistrza Dąbrowy Białostockiej
1 marca to dzień szczególny, obchodzimy po raz kolejny Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
W tym dniu chciałbym zwrócić się głównie do ludzi młodych. Jesteście bowiem pierwszym pokoleniem, które uczy się lub będzie się uczyć o Żołnierzach Wyklętych na lekcjach historii. Zależy mi na tym, abyście zechcieli skorzystać z tej możliwości.
Waszym dziadkom i tym rodzicom, którzy zdawali maturę przed 1989 roku nie było to dane. Nie mieli oni szans poznać prawdy, jeżeli nie było w naszych rodzinach powstańca warszawskiego czy żołnierza Armii Krajowej. Chyba, że mieliśmy szczęście być uczniem odważnego nauczyciela historii, który mówił: „w tym semestrze nie będziemy przerabiać programu z podręcznika” i który przekazywał wiedzę na podstawie tajnych publikacji z tak zwanego drugiego obiegu.
Milczenie i kłamstwa o historii tamtych czasów trwały niemal pół wieku. Zaczęło się w 1944 roku, kiedy przez Polskę przechodził front II wojny światowej i Armia Radziecka, pokonując Niemców, zajmowała nasze ziemie.
Polacy nie wiedzieli, bo było to wówczas tajemnicą, że nasze losy zostały przesądzone na konferencji w Teheranie, gdzie alianci podzieli Europę na strefy wpływów, a Polska - na łasce i niełasce Stalina, stała się terytorium podległym związkowi radzieckiemu.
Po klęsce wrześniowej, polski rząd miał swoją siedzibę w Londynie. W Polsce w konspiracji działały liczne grupy zbrojne, na bazie których w 1942 roku powstała Armia Krajowa w której szeregach buli również nasi bliscy.
Kiedy Rosjanie wkroczyli do Polski w 1944 roku, Stalin powołał całkowicie uległy mu Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Po pokonaniu Niemców, przejmując pełnię władzy, musiał pokonać tych, którzy stali mu na drodze - żołnierzy Armii Krajowej i legalne władze Polskiego Państwa Podziemnego, podległe rządowi Rzeczypospolitej w Londynie. Nastały aresztowania, wywózki i mordy dokonywane przez sowiecki NKWD i polski UB.
PKWN ogłosił mobilizację do powstałej w Związku Radzieckim armii Berlinga i zdelegalizował struktury podziemne. Postawiło to poza prawem żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego, którzy chcąc uniknąć aresztowania, śmierci, wywózki na Sybir przechodzili do nowej partyzantki, kryjąc się w lasach. Lasach z których również w czasie obławy augustowskiej zamordowano kwiat młodych Polaków.
W sierpniu 1944 roku wybuchło Powstanie Warszawskie. Heroiczna walka toczyła się w osamotnieniu. Stalin dążąc do upadku powstania zatrzymał armię na linii Wisły, czekając aż Warszawa się wykrwawi. Po 63 dniach walki miasto skapitulowało.
17 stycznia 1945 roku Armia Czerwona wyzwoliła Warszawę. Dowódca AK ogłosił rozwiązanie podziemnej armii. Konferencja pokojowa w Jałcie usankcjonowała nowy porządek polityczny.
Żołnierze wyklęci nie złożyli broni. Wiosną, 1945 roku pomiędzy Odrą a Bugiem walczyło 160 leśnych oddziałów. Żołnierze prowadzili bratobójczą walkę, licząc na to, że Polska odzyska niepodległość, że to pomyłka i taki stan musi się przecież skończyć. Część z nich się ujawniła. Ginęli wtedy bez śladu lub trafiali do więzień.
Ostatni żołnierz wyklęty Józef Franczak pseudonim Lalek zginął w walce w 1963 roku.
W latach 1945-1956 przez szeregi podziemia niepodległościowego przeszło około 200 000 osób. W 1945 roku w lasach było od 13-15 tysięcy partyzantów, w 1946 – 10.000, po 1947 roku i tzw akcji „ujawniania” w lesie pozostało około 1700 partyzantów.
Żołnierze ci ginęli jako zdrajcy ojczyzny, bandyci, sprawcy ludobójstwa. Skazywani byli, tak jak generał August Emil Fieldorf pseudonim „Nil”, na postawie tych samych przepisów, co hitlerowcy zbrodniarze wojenni.
Musieli zginąć, bo stali na drodze wprowadzeniu systemu komunistycznego w Polsce. Przez lata, aż do 1989 roku komunistyczne władze starały się wszelkimi sposobami zdyskredytować ich jako żołnierzy i wymazać pamięć ich walki o wolność – stąd symbolicznie nazywamy ich Żołnierzami Wyklętymi. .
Wśród żołnierzy były bardzo młode osoby związane z naszym regionem Danuta Siedzikówna ps „Inka” – sanitariuszka w oddziale Łupaszki (Zygmunta Szyndzielarza) miała zaledwie 17 lat, gdy po torturach w więzieniu, nie zdradzając swoich kolegów i dowódcy, zginęła zamordowana strzałem w głowę.
Przed śmiercią mówiła: mogło zginąć tak wielu, lepiej że ja jedna umrę. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.
Nie pozwólmy, by śmierć Inki, by śmierć Żołnierzy Wyklętych poszła na marne. I my, zawsze zachowujmy się jak trzeba. Każdy z nas w swoim sumieniu wie co oznacza” zachować się jak trzeba”.
Nigdy więcej terroru, nigdy więcej bratobójczych bitew, nigdy więcej wojny.
Cześć i Chwała Bohaterom.